Decyzja odkładana kilka razy, bo Święta, bo Nowy Rok, ale wreszcie decyzja zapadła jedziemy zobaczyć nura białodziobego na Zbiornik Goczałkowicki. Jedziemy w trzech Marcin, Damian, Paweł. W nocy z 5 na 6 stycznia deszcz. Znowu to samo jechać nie jechać. Jazda do Tych całkiem przyzwoita choć jeszcze po ciemku. Dalej gorzej – mgła. Zbliżamy się do zbiornika, widoczność spada do 20 m, chyba nic z tego nie będzie. Jesteśmy przy rybaczówce w Łące i o dziwo nur białodzioby jest i dość blisko, ale jest pewne „ale”. Mgła i pod słońce zdjęcia wyszły raczej artystyczne niż dokumentacyjne. Po 30 min nur się oddalił (i było widać tylko cień w oddali) więc my również postanowiliśmy się oddalić na zaporę rozejrzeć się może będzie coś ciekawego i powrócić za 2 godziny jak będzie lepsza widzialność. Po drodze kilka raniuszków umilało powrót do samochodu. Na zaporze z ciekawszych: 2 perkozy rdzawoszyje (w szacie spoczynkowej), 2 ohary, 9 uhli, troszkę cyraneczek, perkozów dwuczubych no i wszechobecne krzyżówki. Powrót do Rybaczówki i tu rozczarowanie nura nie ma, za to jest ekipa ze Słowacji. Oczekiwanie na powrót nura umiliła nam łasica kręcąca się wśród kamieni. Po godzinie czekania zrezygnowaliśmy i ruszyliśmy z powrotem do Częstochowy.
Paweł Hermański